Piękno jest klasyczne. Choć ma wiele definicji i wiele oblicz. Tak jak i miłość. To był jeden z najpiękniejszych dni w tym roku. Bez kokieterii, absolutnie. Bo czasami czuje się coś więcej, czasami chce się zostawić tego serca po stokroć. Bo dobro i piękno, które bije od ludzi zostawia łunę aż do nieba. Taki był dzień Anity i Enzo. Zostawił ślad gdzieś głęboko w sercu, bo to, jakim uczuciem się darzą, jak wspaniale patrzą na siebie, ile w tym wszystkim jest szacunku, przyjaźni, dobra, wdzięczności… tego nie da się opowiedzieć. Przygotowania pełne blasku, radość wszechobecna. Ślub pełen wzruszeń, z lawiną emocji – przez śmiech, po łzy, po szczęście bez liku. I wesele… takie, że hej! Że parkiet płonął, że nogi bolały, że wychodzić się nie chciało… I ludzie do tego… tak pogodni, życzliwi, pełni wspaniałej energii. Anitko, Enzo… czuję się absolutnie wyróżniona, że w tak szerokim świecie to właśnie ja mogłam być świadkiem tego, jak pięknie prowadzi Was miłość. Jesteście przykładem na to, jak powinno wyglądać małżeństwo szczęśliwe, jak w zasadzie powinna wyglądać przyjaźń dwojga, najważniejszych sobie ludzi. Dziękuję, że pojawiliście się w moim życiu, bo będziecie w nim na pewno jednym z drogowskazów.